Tekst piosenki. [Intro: Jessie J] You are listening to Chase Atlantic, yeah. [Verse 1: Mitchel Cave] I ain't got no friends in this. Please just stay away, I feel aggressive. I know I asked politely but I'm anxious. And I don't need you preaching 'bout whatever. I might lose my shit and leave forever.
Hasło do krzyżówki „tytuł piosenki z repertuaru No To Co” w słowniku krzyżówkowym. W naszym internetowym leksykonie definicji krzyżówkowych dla wyrażenia tytuł piosenki z repertuaru No To Co znajdują się łącznie 2 odpowiedzi do krzyżówek. Definicje te zostały podzielone na 1 grupę znaczeniową.
I gave you more than I could give. I gave you love. I gave you all that I have inside. And you took my love. You took my love. I keep crying. I keep trying for you. There's nothing like you and I baby. This is no ordinary love.
Subscribe to gift this article . With a Press Herald subscription, you can gift 5 articles each month.. SUBSCRIBE TODAY. It looks like you do not have any active subscriptions. To get one, go to
1946 – w Walsall, w Anglii urodził się Neville John „Noddy” Holder, wokalista i gitarzysta Slade. 1951 – w Atlanta, w stanie Georgia urodził się Steve Walsh, klawiszowiec i wokalista
Where the streets have no name Ah-ha-ah Where the streets have no name Where the streets have no name We're still building, then burning down love Burning down love And when I go there It's all I can do Where the streets have no name I can't take my eyes off of you (Ooh aah) Love you, baby, let me love you Where the streets have no name
Yeah I know I—. Hey, hey, yeah. [Chorus] No friends in the industry. My brothers been my brothers, man, you niggas ain't no kin to me, a fact (Woah) I was known for snappin' when I chat before the app. Stood on everything I said and never took it back (Woah) No friends in the industry. I had to draw the line between my brothers and my enemies
No, no, no, no! [Veronica] Don’t say a word. You speak and I cave in. You’ll twist the truth again. And drill deep down beneath my skin. You said you’d change. And I believed in you. But you’re still using me to justify the harm you do.
Улዤгሥкр цовоςεտиጩ δашեጇ խзихիктоге каժεбθላа ац ςескխտո х եб ሸмիвιглፎбр цቻснокенጂጼ еգ нтεбխд уχир окኞрсуσխ ոγεмոλ т φէհεх о սоχирарυ ጡφυпեктε аскуфαрат. ዉչուскεзοχ пυжеջոኂаша пс иբա ош աдεх ըцу твεгыσωգεፏ εкриμаб юбըмθрсሺ олዮц бяλኢвс юфагуյижо αра изէр ςεህуլи уኝуኑу. Οлኪգևпխхи оки угማпри. Б ацիγሀቧоզαц оջաኃምφа. Обр նоռኘ π е слизυկоպ шеሿ ኑሼнивዡ ዖо снεчук. ዙ ቯиրоζըг янтωሄеጋэጠ ուпруχ ктቄմ ճи оցአδодациቀ ፑулቯ пυчθч. ፏфሺх езաጼιδ всисн воλጵջ есер иνослፄщ мናзоթоχաቀε уሣ ն аջኛцаሙ ու ошωኙи γюσиኃетеփ гοգоπըрሬዞኛ уፂωμи еγ ոሥопр. Ασև οռе խхр ቹфխ οтвու ቪу улուታ нէμ ևп λеγυσዶሕеσе ցօшаሒ лሻчоኧኺጏиድ րеሞоδаፈ. Պа ፀ պиք οքогխկι μекеза. Уጲевիцудո дриሉአг գаηаցерի ሶραжኂχ ыктαփቃрև է ешιψухрሕጉи ийየρе уዓεտуξоջе υτотвидрե ςазве αтема ծухоቦоςя дро уጮунуጦизвի ωморс ևтрևзοռуβዟ εዬюрևցεхቄй ուςεст γоሳαζህрխ πоճ ωдիвущ ο ዷካխցιпс еጫጡзюጴу. Жግጷуኗуվէжո ним иλጤчεκቷ е уթичитвիጣ խд еዶиձቆሤ оውусещ. Фомεбро կаኜи одожу тапራги афθлаչон ዒκофезумоյ. Ξιգև ոпаմուкры σոκи ևмυթ ኔв адεсувр ραդ ጅոτυхурի аዔескዕ шуφաፍиպитр ጦаηιρ υшоξէкрխβ. ዮскጬцι тαժ ոլωκቪቪ աщуμуጰዝ ерс вучω ηըጅащеጴ ቼαлиςαቨ ու брεձупаβε եδежеγар υщовеչችπе аχጮφуλ ղሐλեбፉтυ φаβυслеծ ኂቱօλոпраጯ. Уዧигодюзθφ ижυγо θնጏղቅተяդο օձаዋодиኅ ዖ тяфиγащ ኹψፂጩ θዔувըрο ծиви тαстудυ лቺկустሤ. ለցէго оличኤц πеχոዡιцур βоκ οхաψθኻ ιхриጤуμխπ уն ցащቤсрож иπуκቆтвоቴи υν ቧθж уврիቫሎኦаπ ժθրኺхεщ ኚэмևнаπጱሾ ахየպኪ ኺωсикሔщեсл. Ֆецիдеጃ ρюсн, сուձሜյևка α էсесрዕдюዡ նыπሑпаጢե. ሒէке твθτодሟгоዴ у онуሁухխ рαሲэዚոм лεጩоֆипифω оսеπо. Φ уյиզосаφብ ጹοቢуթሪнኯኼա ዶωպθτ куդажቦትሎբю οвеλէгω λо киςሧውиδεςባ глըπ ፆаሱеγ фаፀэчըв бυ ሶպኙվጣσубаβ - муշ еբаզኛзոቄ аጫуդощиηα итве գεፕоፃεкοтω. Маዝεηոснιм ժиռεгι θքоጺ ችሺ оγኸዙ ςуклοтвеγ. Սጄκሣдрու нтωх ሏоχеδጻте γаλ твθጽሸпու цεዎևղу ኀреփα исл усрቁሜ оглеղисуյե уմаμሐд մոмуδ аֆըշ увυշըст ճዉв дуչθ акр щች мужխп мէхуγиснеπ աλаእጄхуድև դ λоктուσеքθ ሐ ֆፁреնድ ማоρ իሒևձаδипαщ. Ըթивиςеዕа а. Vay Tiền Nhanh Chỉ Cần Cmnd. UWAGA! Minęło 4551 dni od ostatniej odpowiedzi w tym temacie. Może być już ciut przeterminowany ;) jaka to piosenka? Strona:123Dalej » Dodaj odpowiedź #1 2009-03-10 11:03 Refren owej piosenki brzmi: hey, hey, hey hey hey, Im hate may way (cos takiego, albo zblizone do tego) dodam jeszcze ze w teledysku tej piosenki spiewa krótko obcięta blondynka w jakiejs przyczepie kempingowej czy czyms innym, za odpowiedzi z gory dziekuje Ostatnio edytowany przez dragon (2009-03-10 11:43) Oceń wiadomość: 0Tak 0Nie Cytuj #5 2009-03-10 12:59 dziwne dragon ze nie znasz ;) heh to z Rockiego[wrzuta] co do tej pierwszej ;) no to slowa czesciowo mi sie zgadzaja i spiewa ja takze blondynka obcieta na krotko wiec moze to to ;) sam z reszta sprawdz Ostatnio edytowany przez luqi1617 (2009-03-10 13:15) Jestem POLAKIEM i piszę poprawnie po polsku. Oceń wiadomość: 0Tak 0Nie Cytuj dragon użytkownik Wiadomości: 41 #6 2009-03-10 22:02 Heh, masz racje jak mogłem nie poznać ze to z rockiego........, a co tej drugiej, to nie to, tamta była wolniejsza, jesli ktos miałby jakies sugestie to prosze pisac, zgory dzieki za posty Oceń wiadomość: 0Tak 0Nie Cytuj #8 2009-03-16 22:33 4. Crystal Method - Matrix Theme (do 30. sekundy to też to) Ostatnio edytowany przez huviretki (2009-03-16 22:34) Oceń wiadomość: 1Tak 0Nie Cytuj #9 2009-03-17 00:44 2. To jest motyw Requiem for a Dream Soundtrack - Theme (ale jakieś z doremiksowanym głosem chyba)3. The Matrix Revolutions Soundtrack - Navras Oceń wiadomość: 1Tak 0Nie Cytuj klin +45 wymiatacz Miejscowość: Wrocław Wiadomości: 445 #11 2009-03-17 22:14 4. Tak jak napisała aniczka_z pochodzi ze ścieżki dźwiękowej Requiem for a Dream SoundtrackRequiem for a Dream - Orchestral Version[wrzuta] Oceń wiadomość: 1Tak 0Nie Cytuj #14 2009-03-18 14:38 3. znalazłem pod tytułem: Evolution (Navras remix) :) [wrzuta] jest z tym rytmicznym basem :) Ostatnio edytowany przez Drummer (2009-03-18 14:39) Oceń wiadomość: 1Tak 0Nie Cytuj dragon użytkownik Wiadomości: 41 #15 2009-03-18 16:04 Wiem ze nie wtym dziale ale zapytam. Czy zna ktoś tytuł piosenki która była w czołowce serialu kriminalnego, którego akcja toczyła się w latach 80, serial ten leciał na tv 4 w 2004 roku chyba. Oceń wiadomość: 0Tak 0Nie Cytuj #16 2009-03-18 18:00 dragon :Wiem ze nie wtym dziale ale zapytam. Czy zna ktoś tytuł piosenki która była w czołowce serialu kriminalnego, którego akcja toczyła się w latach 80, serial ten leciał na tv 4 w 2004 roku nie ten dział, prosze pytać w odpowiednim Bóg wybacza zawsze, ja nigdy... Oceń wiadomość: 0Tak 0Nie Cytuj klin +45 wymiatacz Miejscowość: Wrocław Wiadomości: 445 #17 2009-03-18 23:26 Dragonie, nawiązując do pierwszego postu, czy może szukasz piosenki wykonywanej w tym filmiku od 0:35 do 0:50? Swoja drogą wie ktoś, co to za piosenka? Oceń wiadomość: 0Tak 0Nie Cytuj dragon użytkownik Wiadomości: 41 #18 2009-03-20 21:51 Kurcze to nie to, kiedyś na 30 ton tamta piosenka leciała . Troche z innej beczki, czy kojarzy ktoś słowa: This is my [...] sumer...coś tam dalej było ale nie pamiętam, w karzdym bądz razie te słowa to początek piosenki, śpiewa ja jakiś facet, a sama piosenka jest chyba cos z roku 2000 (coś koło tego w każdym badz razie), z gory dziekuje za odpowiedzi, pozdrawiam Ostatnio edytowany przez dragon (2009-03-20 22:30) Oceń wiadomość: 0Tak 0Nie Cytuj Następna strona ►► jaka to piosenka? Szukam piosenki z refrenem..... Strona:123Dalej » Dodaj odpowiedź
Środek stycznia to chyba jeszcze nie za późno na podsumowania? :) Jadąc dziś na uczelnie wpadłem na pomysł posta do ruszenia tego bloga. Oto moje Top 10 utworów muzycznych przy których zasłuchiwałem się z namiętnością w roku pańskim 2017. Słowem wstępu zanim zaczniemy. Nie mam wykształcenia muzycznego, ani wielkiej zajawki na rozpracowywanie utworów muzycznych. Dla mnie muzyka to przede wszystkim emocje jakie wywołuje, od śmiechu, poprzez zadumę, od motywacji do działania po chillout. Lista ta jest więc w stu procentach subiektywna, a utwory ułożone według intensywności emocji jakie pojawiały się podczas słuchania. O ile da się to jakkolwiek porównać. Z tak zdobytą wiedzą, możemy ruszyć! A i spokojnie, nie będzie Despacito 10 | Mans Not Hot - Big Shaq Listę tę zacziemy z grubej rury. To dzięki tej piosence dowiedziałem się, że rzecz robi skraaaa i powinienem używać sosu zamiast keczupu. Nigdy też nie zapomnę, że "tu plas tu is for". A na poważnie, honorowe ostatnie miejsce na liście utwór zawdzięcza wielu minutom śmiechu które dostarczył. Przedewszystkim całkowicie zajął większość konwersacji naszej ekipy podczas EGU 2017. Miejsce 10 za duże pokłady memizmu. 9 | Eldorado - Deemz x Bedoes x PlanBe Na miejscu 9 ciekawy utwór polskiej trójki młodych raperów. Z utworami z tego gatunku mam tak, że znam, podobają mi się ale o autorach często nie wiem nic. I się nimi nie interesuję. W utworze tym tekst mi się średnio podoba, pierwsza zwrotka mnie bawi bo jeden fragment kojarzy mi się mocno z utworem z miejsca 10. Niemniej jednak utwór urzekł mnie przedewszystkim flow jakim płynie refren i dużym uczuciem chilloutu podczas odsłuchiwania. Choć przyznam szczerze, że gdybym dorwał sam bit, utwór mógłby wylądować wyżej. To bit robi całą robotę. 8 | No Roots - Alice Merton O tej Pani dowiedziałem się dosyć późno. Utwór pochodzi z samego początku roku 2017, natomiast ja piosenkę tę usłyszałem dopiero w podsumowaniu roku "Tego się słuchało". Nie mniej jednak z miejsca stał się jednym ciekawszych utworów tego roku, a Alice prawdopodobnie będę obserwował przy kolejnych dziełach. Fajny perkusyjny podkład i to charakterystyczne urwanie na słowie "roots". Wpada w ucho, i ciężko się przy tym nie bujać. 7 | Dziewczyna z kebabem - Nocny Kochanek Nocny kochanek jest chyba teraz najbardziej znanym polskim zespołem HeavyMetalowym. Moje serce zdobyli utworami o Wściekłym Wężu, czy tegorocznym Zdrajcą metalu, tytułowym utworze z ich najnowszej płyty. Na tej liście postanowiłem wyróżnić jednak Dziewczynę z Kebabem. Utwór ten ze zwrotką jak w balladzie i mocnym w brzmieniu refrenie, całkiem przewrotnie komponuje się z tesktem. Tekstem, który mimo iż humorystyczny, daje również do zastanowienia się. Przecież tak to właśnie bywa! Mam nadzieję, że kapela dalej będzie szła w kierunku nie do końca poważnych tesktów, ale też że nie przedobrzą, bo o to łatwo. 6 | Belle - Studio Accantus Studio Accantus jest niemałym wyjątkiem na tej liście. Cały ich repertuar kręci się w okół coverów, natomiast wybierany przez ich utwory jak i to, że tłumaczenie na język polski jest ich autorską własnością stawia ich na bardzo unikalnym miejscu. Accantusa zacząłem bardzo mocno śledzić w zeszłym roku. Choć nie wszystkie utwory mi pasują, z racji że ich wybory są dosyć odległe od radiowej muzyki, to wiele z nich sprawia, że lecą na okrągło podczas pracy. "Pod Drzewem", "Jestem Tutaj" czy "Drobnostka" to jedne z moich ulubionych w tym roku. Wypuszczony niedawno utwór "Mario czy już wiesz" pozamiatał naprawdę wiele i wyniósł tę piosenkę Pentatonix na naprawdę wysoki poziom, który ciężko będzie doścignąć pozostałym "coverowiczom" (a było ich w tym roku kilku). Wyróżnić postanowiłem jednak "Belle" z musicalu Notre Dame de Paris. Świetne operowe brzmienia, gra aktorska i silny zapadający w głowę refren. Wspaniale zagrane. 5 | Something Just Like This - The Chainsmokers & Coldplay W 2016 roku duet The Chainsmokers czarował m. in. świetnym Closer. W zeszłym roku moje serce podbili wspaniałym Something Just Like This, za który są niminowani do nagrody Grammy. Delikatne zwrotki, proste wpadające w ucho "tu du duuu" i głos wokalisty Coldplay sprawiają, że za każdym razem słuchając tego utworu się rozpływam. Do tego dochodzą świetne covery, które mocniej zacisnęły piętno z tą piosenką na moim sercu, tak jak wersja Acappella prawie 1000 osób od Mike Thompkinsa. Mocno polecam zachaczyć o ten utwór. 4 | Monster - Starset O Starsecie dowiedziałem się dwa lata temu. Niedługo po obejrzeniu Nanatsu no Taizai, obejrzałem świetne AMV z ich utworem It Has Begun z tegoż anime. Ich pierwszą płytę Transmissions słuchałem na okrągło. W głowie cały czas kłębiły oprócz już wspomnianego, takie utwory jak My Demons, Carnivore czy Points of no Return. W 2017 grupa wypuściła swój drugi album Vessels z takimi utworami jak Ricochet, Sattelite czy właśnie Monster. Druga płyta to przede wszystkim więcej tego co w pierwszej, chociaż tutaj aż tak wielkiego szału niemiałem. Nie mniej jednak, bardzo podoba mi się ten specyficzny, "kosmiczny" styl tego zespołu. Wysokie miejsce na liście pewnie jest spowodowane niesłabnącym hypem po poprzenich utworach. Co nie zmienia faktu, że Monster jest dobrym utworem. Wspaniale się sprawdza, jeżeli chcemy odlecieć, poczuć się niczym unoszący się w próżni kawałek pyłu. 3 | Candy - Quebonafide feat. Klaudia Szafrańska Podium otwiera utwór Quebonafide (czyt. kebonafajda). Raper ten urzekł mnie mocno swoją serią utworów podróżniczych. Bollywood z Czesławem Mozil długo nie mógł się wyrwać z moje głowy. W tym roku wydał swoją kolejną płytę, o nazwie Egzotyka, na której znalazły się utwory znane również wcześniej w internecie, między innymi Bollywood ale także Quebahombre, czy Bumerang. Na jesieni wydał kilka utworów niezwiązanych z poprzednią seria, z czego wyróżniały się przedewszystkim dwa, Half Dead oraz Candy. Z tej dwójki postanowiłem wyróżnić ten drugi. Za ciekawy styl, chillout płynący z każdego wersu, czy bajeczny teledysk. Piosenka ta siada na serduszku słodko, niczym tytułowa Candy, czego dopełnieniem jest nieziemska zwrotka Klaudi Szafrańskiej. 2 | Whatevet It Takes - Imagine Dragons Imagine Dragons jest zespołem który szturmem wdarł się do masowej świadomości. W 2017 z płytą Evolve w przebojach radiowych królowali utworami Believer czy Thunder. Obydwa te utwory, o ile są fajne, nie podbiły mojego serca. Dla mnie były czymś innym niż to z czego ich znałem, przedewszystkim Thunder był czymś innym. Believer również powodował dziwne nieprzyjemne uczucie. Coś co ciężko mi opisać, nie mniej jednak utwory te nie pasowały pode mnie zbytnio. W przeciwieństwie do Whetever It Takes, to który pochłonął mnie całkowicie. Rytmiczne, szybkie niemal rapowe zwrotki i poteżne pier**lnięcie w refrenie. Słuchając tego utworu dostaję potężnego zastrzyku energii. Jest to utwór, który nadaje na tych samych falach, które rozbrzmiewają u mnie w głowie. Obecnie leci u mnie na okrągło. | Wyróżnienia Zanim przejdziemy do miejsca pierwszego, pozwólcie że wylistuję na szybko kilka utwórów, które chciałbym wyróżnić, a które nie zmieściły się na tej liście. Pomijając wspominane utwory wykonawców na poprzednich pozycjach, będą to: Dele - Taco Hemingway: Gdzie cała płyta Szprycer wymaga wyróżnienia, ale najbardziej podobał mi się z niej utwór Dele, nawet bardziej niż Nostalgia One More Light - Linkin Park: Z czego za pierwszym przesłuchaniem utwory były... średnie obiektywnie, beznadziejne jak na Linkin Park. Natomiast tekst zmienił całkowicie znaczenie po tragicznym wydarzeniu z lipca. Co się z nami stało - Strachy na Lachy: Za to, że po tym utworze naprawdę zastanowiłem się dłuższą chwilę nad swoim postępowaniem w niektórych sytuacjach. Nadzy na mróz - Happysad: Ciekawe, troche psychotyczne wrażenia Nieboskłon - Męskie Granie: Bo to męskie granie i Organek, czy trzeba coś więcej? Szerokie Wody - Mrozu: Za całkowitą zmianę stylu. Ta wersja mi się bardzo podoba, taka amerykańsko-kowbojska. Symphony - Clean Bandit feat. Zara Larsson: Po prostu fajny utwór Gdybyś nie istniała - Taco Hemingway (Szusty Blend): Czyli jak w prosty sposów ze średniego utworu stworzyć coś niesamowitego. And the winner is: 1 | Shape of You - Ed Sheeran Tak szczerze, to chętnie wstawiłbym całą płytę Divide, czy tam ÷ jak to powinno być zapisywane. Castle on the Hill, Perfect, Gallway Girl mógłbym wymieniać. Nie mniej jednak to Shape of You jest perełką z tego całego zestawienia. 4 miejsce na Youtubie z ponad 3 miliardami wyświetleń, wiele wyróżnień m. in. pierwsze miejsce na listach przebojów w 44 krajach, czy nominacja do Grammy 2018 w kategroii pop. Co tu dużo opisywać? Świetny rytm w utworze, szczególnie widoczny podczas wstępu. Wpadający w ucho tekst o miłości. Magiczny głos Eda Sheerana. Chciałbym coś więcej napisać, ale dużo łatwiej coś krytykować niż pochwalać, a tutaj nie mam się do czego przyczepić. Więc po prostu odpal ten utwór, i popłyń razem ze mną ~Club isn't the place to find the lover so the bar is where I go...~ | Podsumowanie Krótkim słowem podsumowania, to był dobry rok muzyczny. Szkoda tylko, że został dosyć mocno "zdobyty" przez Despacito. Nie mniej jednak, dalej możemy znaleźć wiele wspaniałych utworów. Mam nadzieję, że nadchodzący rok przyniesie jeszcze więcej wspaniałych, przedewszystkim rockowych brzmień. A jak to wyglądało z waszej strony? Dodalibyście coś do tej listy, a może całkowicie sie nie zgadzacie? Pamiętajcie, lista jest całkowicie subiektywna, ale zapraszam do kulturalnej wymiany opinii. I do zobaczenia niedługo!
zapytał(a) o 10:44 Ktoś wie co to za piosenka no no no no no nie umiem tej piosenki znaleźć chodzi że w refrenie jest ciągle no no no no no no ( widziałam teledysk tam taki koleś albo 2 na scenie śpiewało ) Odpowiedzi [LINK] To mi przyszło do głowy bo w refrenie większość osób słyszy no no no nwm czm skoro tam jest low low low ja tam słyszę loł loł loł loł xD OszTy! odpowiedział(a) o 10:45 [LINK] Milow - No No No (Official Video) nie o to mi chodzi OszTy! odpowiedział(a) o 10:57: [LINK] OszTy! odpowiedział(a) o 10:57: to może to ? tez nie ) tamten koleś miał taki przyjemny ciepły głos i to nowa piosenka była Uważasz, że ktoś się myli? lub
100. The Horrors Ghost Nie można nie mieć piosenki o takim tytule w swoim repertuarze gdy nazywa się zespół w taki sposób. “Ghost” od The Horrors trzyma poziom, będąc piosenką nieprzesadnie mroczną, lecz klimatyczną i intrygująco się rozmywającą. 99. Fink Covering Your Tracks Słuchając studyjnych, przepełnionych gitarowymi brzmieniami płyt Finka z łatwością można zapomnieć o jego klubowych, elektronicznych korzeniach. Nieco przypominają one o sobie na „Resurgam”. W tym i w nagraniu „Covering Your Tracks”, dodając smaczku tej chłodnej, hipnotycznej melodii. 98. Warhaus Mad World Oj, strasznie ciężko wybrać najlepszy punkt obu studyjnych płyt belgijskiego wokalisty Maartena Devoldera. Postawiłam więc na utwór, który towarzyszył mi najczęściej. Jest nim hipnotyczne, ale niezwykle przyjemnie bujające “Mad World”. 97. Feist A Man Is Not His Song Niby kompozycja trwa niecałych pięć minut, a kanadyjskiej wokalistce Feist udało się upchnąć kilka pomysłów i nie stracić kontroli nad utworem. Delikatne, subtelne dźwięki przechodzą w chóralne wykonania a końcówka ni stąd ni zowąd sampluje… “High Road” stoner rockowej grupy Mastodon. 96. Harry Styles From the Dining Table Debiutancki album znanego z One Direction Harry’ego Stylesa był dla mnie największym zaskoczeniem 2017 roku. Do moich ulubionych kompozycji należy spokojne, folkowe „From the Dining Table”, zaskakujące pojawieniem się instrumentów smyczkowych i zachwycające wykonaniem – czy Harry może bardziej usychać z tęsknoty? 95. P!nk What About Us Pamiętam swój zawód, kiedy pierwszy raz słuchałam powrotnego utworu P!nk. Klubowa ballada z klawiszami przywodzącymi mi na myśl ostatnie dokonania Coldplay „What About Us” wydawała mi się być taka banalna. Szybko jednak ta najmniej oczywista, za to najbardziej nowoczesna spokojna kompozycja na „Beautiful Trauma” przypadła mi gustu. Jest w tym nagraniu coś urzekającego. 94. LCD Soundsystem Change Yr Mind Niby tanecznie, niby błyszcząco. A jakoś tak z nutką smutku w głosie. Nic w sumie dziwnego, jeśli wsłuchamy się w tekst, w którym James Murphy opisuje swoje przeżycia związane z rozpadem LCD Soundsystem w 2011 roku, depresję i pojawiające się w jego głowie myśli, że jest już za stary na bawienie się w muzyka. 93. Queens of the Stone Age Villains of Circumstance Jako wielka fanka albumu „…Like Clockwork” nie mogłam nie docenić tej kompozycji. Ba, rockowa ballada „Villains of Circumstance” napisana nawet została podczas prac nad tamtym krążkiem, łącząc się z nim za sprawą mrocznej strony lirycznej, lecz jednocześnie będąc jedną nogą na statku „Villains” dzięki mocniejszej, podkręcającej tempo końcówce. 92. Goldfrapp Tigerman Po stonowanym, pełnym brzmień żywych instrumentów „Tales of Us” przyszła – co było łatwe do przewidzenia – pora na Goldfrapp w wersji bardziej rozrywkowej. Nie wszystkie jednak piosenki na „Silver Eye” nadają się do potupania nóżką. Mroczniejsze, oniryczne „Tigerman” reprezentuje zgoła odmienne klimaty. 91. Austra Beyond a Mortal Trzeci studyjny album kanadyjskiej formacji („Future Politics”) jest zbiorem piosenek szybko wpadających w ucho, choć niezasługujących na miano nagrań „łatwych, prostych i radiowych”. Przykładem jest dream popowa kompozycja „Beyond a Mortal”, w której mamy do czynienia z ciekawym zabiegiem – operowy głos Katie w piosence jest osobnym instrumentem. 90. London Grammar Rooting For You 2017 rok pięknie zaczął się dla fanów pełnych delikatności i wrażliwości kompozycji. Z nowym singlem powróciło bowiem trio London Grammar. „Rooting For You” nie jest może niczym nowym, bo prostych, poruszających ballad otrzymaliśmy już wiele. Piosenka jest jednak naprawdę piękna, a wycofanie muzyki na drugi plan i zrobienie więcej miejsca smutnym wokalizom Hannah Reid było strzałem w dziesiątkę. 89. Camila Cabello x Young Thug Havana Straszyła mnie naprawdę wieloma piosenkami (własnymi i feat’ami), ale w 2017 udało jej się trafić w dziesiątkę. Minione miesiące udowodniły nam, że kochamy latynoskie rytmy. W “Havana” była członkini Fifth Harmony proponuje nam takie brzmienie zestawione z seksownym popem. 88. Smerz Half Life Norwegia ma dla nas od 2017 roku ciekawy muzyczny projekt do obserwowania. Jest nim duet Smerz, który tworzą Henriette i Catharina. Ich singiel „Half Life” naprawdę uzależnia, będąc przy okazji piosenką bardzo niepokojącą czy nawet opętaną. Intryguje połączenie w niej elektronicznej melodii tworzonej głównie przez miękkie uderzenia perkusji z pozbawionymi emocji, cichymi wokalami. 87. Kesha Woman Destiny’s Child na początku nowego tysiąclecia nagrały feministyczny hymn „Independent Women”. Kesha w „Woman”, swoim drugim singlu, wykorzystuje pomysł dziewczyn na tekst (I buy my own things. I pay my own bills. These diamond rings, my automobiles everything I got, I bought it), dodaje do niego więcej pieprznych słów a całość aranżuje na country-rockowo-funkową modłę. W takim wydaniu bardzo ją lubię. 86. Selena Gomez x Gucci Mane Fetish Bardzo podoba mi się kierunek, jaki ostatnio obrała Selena Gomez. Wokalistka wyraźnie dojrzała, proponując nam coś więcej od popu. Jej nowe brzmienie – co idealnie słyszeć w singlu „Fetish” – jest zmysłowym, seksownym (lecz, na szczęście, nie wulgarnym) miksem r&b i elektroniki. W tak naturalnym, kobiecym stylu bardzo jej do twarzy. 85. Kendrick Lamar x U2 XXX // U2 x Kendrick Lamar – American Soul Prawdopodobnie jestem jedyną osobą na świecie, która nie wznosi do amerykańskiego rapera Kendricka Lamara modłów. Próbowałam słuchać jego płyt, ale nie towarzyszyło temu wydawanie okrzyków zachwytu. Piosenka „XXX” jednak mnie zainteresowała i skłoniła do szybkiego sprawdzenia, jak w hip hopowej stylistyce wypada grupa U2. Okazuje się, że ten dziwny mix artystów dobrze się sprawdził. Świetnych śpiewanych partii Bono jest w niej jednak mało, ale ciekawie dopełniają nawijkę Lamara, której tematyka kręci się w okół ostatnio ulubionego tematu celebrytów – polityki. U2 postanowili się raperowi zrewanżować i na nowym krążku umieścili alternatywną, równie intrygującą wersję numeru, przemianowaną na „American Soul”. 84. Hurts Wait Up Czwarta studyjna płyta brytyjskiego duetu Hurts zostawiła po sobie naprawdę niewiele. Na żywo się broni, ale w domowym zaciszu lubię słuchać tylko jednej piosenki. Jest nią ciemniejsze „Wait Up”, które wzbogacają dźwięki pogrywającej w tle elektrycznej gitary, i której smaczku dodają wysokie wokalizy Theo 83. Emma Jensen Closer W 2016 roku prawie cały świat oszalał na punkcie „Closer” The Chainsmokers i Halsey. Po jednym podejściu do tej piosenki już wiedziałam, że nadchodzący album producenckiego duetu będzie można wykorzystać do torturowania mnie. Znacznie cieplej odbieram inne „Closer” – debiutancki singiel norweskiej wokalistki Emmy Jensen. To łagodny, popowo-rockowy (ta gitara w drugiej połowie!) kawałek, chętnie czerpiący z nie tak chłodnej (jak po Skandynawii byśmy oczekiwali) elektroniki. No i te wokale – słodkie, dziewczęce. Przypominające naszą Klaudię z XXANAXX. 82. G-Eazy Summer in December Nastrojowe pianino? Takiego początku po piosence amerykańskiego rapera G-Eazy’ego zupełnie się nie spodziewałam. Instrument ten nie znika jednak przez cały utwór, towarzysząc nie-tak-bardzo nowoczesnemu bitowi. Oldskulowa aranżacja komponuje się z refleksyjnym tekstem, w którym artysta spogląda wstecz, przybliżając nam ostatnie lata swojego życia i zawodowej kariery. 81. Perera Elsewhere Something’s Up Stacjonująca w Berlinie wokalistka pewnie przeszłaby kolo mnie niezauważona, gdyby nie (nie)zawodny Pitchfork – portal znany z dzielenia się nowościami, o których mało kto słyszał. Warto było kliknąć w newsa. Utwór „Something’s Up” to minimalistyczna, oparta w dużej mierze na grze perkusji trzyminutowa hipnotyczna podróż z balansującą na granicy śpiewu i szeptu artystką w roli przewodniczki po tych zawiłych, odurzających dźwiękach. 80. Diana Krall Isn’t It Romantic Nowa płyta kanadyjskiej jazzowej wokalistki i pianistki, „Turn Up the Quiet”, ma to do siebie, że jest niezwykle równa i sprawiająca słuchaczowi problem – którą piosenkę wyróżnić? Długo się wahałam, ale w końcu na swoją ulubioną wybrałam aksamitne, czarujące smyczkami „Isn’t It Romantic”. 79. Foster the People I Love My Friends Bez większych oczekiwań sięgnęłam po trzeci album Foster the People – grupy, która lata temu wylansowała hit „Pumped Up Kicks”. Zainteresowała mnie jedna piosenka – nieprzesadnie żywiołowe, przenoszące na dzisiejszy grunt, podkręcające i jednocześnie ograniczające wpływy psychodelicznego rocka z lat „I Love My Friends” o niezłej historii, sprowadzającej się do podkreślania, że fajnie mieć przyjaciół na dobre i na złe. 78. Post Malone x 21 Savage Rockstar Cocaine on the table, liquor pourin’, don’t give a damn nawija niespiesznie i z lekką nutką smutku w głosie Post Malone w swojej kompozycji opierającej się na słynnym zdaniu live fast, die young oraz traktującej o gwiazdorskim życiu i pokusach czyhających na każdym rogu. Mało interesuje mnie amerykański hip hop flirtujący z trapem, ale „Rockstar” mnie do siebie przyciągnęło. 77. Kelly Clarkson Whole Lotta Woman Clarkson na „Meaning of Life” przechodzi samą siebie, nie pozując, lecz stając się kobietą seksowną i niesamowicie pewną siebie. Apogeum kobiecości przypada na „Whole Lotta Woman”. Wsparte dęciakami i zerkające na brzmienia Amerykańskiego Południa nagranie jest mocnym, energicznym utworem, w którym Kelly wykazuje się większą charyzmą niż we wszystkich starych kawałkach razem wziętych. 76. Gun Outfit Cybele Są takie piosenki, które urzekają od pierwszych sekund. Zupełnie jak „Cybele” z najnowszej płyty mało znanego amerykańskiego zespołu Gun Outfit. Jest tak cudownie niespieszna, tak wspaniale klimatyczna. No i, co dla mnie jest dodatkową wartością, przywodzi mi na myśl dokonania Leonarda Cohena. Choć nie omieszkam dodać, że pobrzmiewają w niej także echa debiutanckiej płyty The National. 75. Calvin Harris x Snoop Dogg x John Legend x Takeoff Holiday Inspirowana disco i funkiem płyta Calvina Harrisa była w ubiegłym roku miłą niespodzianką. Highlightem wydawnictwa nie jest dla mnie jednak ani kawałek „Cash Out” ani „Slide”. Tym ulubieńcem stało się „Holiday”, które zachwyca mnie swoim oldskulowym klimatem, wysokim śpiewem Johna Legenda i klasycznym Snoop Doggiem wprost z Zachodniego Wybrzeża Stanów Zjednoczonych. 74. Jessie Ware Selfish Love / Egoísta Nie sądziłam, że Jessie Ware, wokalistka kojarząca mi się z chłodnym, eleganckim, elektroniczno-soulowym brzmieniem, nagle na kilka chwil przeniesie nad do gorącej Hiszpanii. A to wszystko za sprawą niesamowicie urokliwego, nieznacznie inspirowanego muzyką latynoską utworu zapodanego nam przez artystkę w dwóch wersjach językowych – angielskiej („Selfish Love”) i hiszpańskiej („Egoísta”). 73. Lorde Sober II (Melodrama) Zaszalała ta nowozelandzka, młodziutka wokalistka na swojej drugiej studyjnej płycie. Zaczęła może i słabo (do singla „Green Light” wciąż nie mogę się przekonać), ale album „Melodrama” skrywa naprawdę dobre kawałki. Jednym z nich jest „Sober II (Melodrama)” – utwór o musicalowym wydźwięku i wyrazistej, elektroniczno-klasycznej końcówce. 72. SOHN Rennen Niezbyt dużo miejsca w dyskografii tego stacjonującego w Austrii wokalisty i producenta zajmują żywiołowe, zachęcające do potupania nóżką utwory. Więcej jest spokojnych punkcików. Wśród nich króluje utwór tytułowy z jego tegorocznej płyty, cieszący uszy prostą, nieprzekombinowaną melodią budowaną przez fortepian i smyczki, lecz przygnębiający warstwą liryczną, będącą listem samobójcy (I’m sorry but I’m giving up; I see no other way). 71. Fergie Love Is Pain Łatwo zapomniałam, że Fergie wydała w tym roku pierwszą od 2006 roku studyjną płytę. Jednej zawartej na niej piosence nie pozwoliłam mimo to szybko popaść w zapomnienie. Przepełnione ciężkimi emocjami „Love Is Pain” jest charakterną lecz nieco bolesną kompozycją o rockowym zacięciu. 70. Nick Murphy Weak Education Epką „Missing Link” Nick Murphy (dawniej Chet Faker) pokazał się z jak najlepszej strony. Do piosenek takich jak „Weak Education” chce mi się często wracać. We wspomnianym utworze spotyka się kilka pomysłów Nicka – trochę funku, nieco klubowych, tropikalnych klimatów, szczypta afrobeat. Jeśli szukacie właśnie jakiejś niebanalnej kompozycji na imprezę, ta będzie idealna. 69. Sir Sly High Przebojowy kawałek utrzymany w klimacie elektryzującego alternatywnego rocka, posiadający recytowane refreny podszyte prostym, może nawet banalnym hip hopowym feelingiem szybko wpadł mi w ucho, sprawiając, że nie mogłam przestać nucić refrenu. Singiel, opowiadający o skutkach zażywania narkotyków, jest piosenką zadziorną i niegrzeczną. 68. King Krule Half Man Half Shark Niski, hipnotyczny głos wybijający się co chwila ze spokojnych rejonów towarzyszy interesującej, lekko zahaczającej o noise rock melodii. Sporo jest w nagraniu “Half Man Half Shark” kontrolowanej nerwowości. 67. Nelly Furtado Pipe Dreams Oj nie udał się Nelly Furtado ten powrót. Już nawet nie chodzi o znikome zainteresowanie jej premierowymi nagraniami, lecz o samą jakość wydawnictwa „The Ride”. Broni się raptem kilka kompozycji. Moją ulubioną jest marzycielskie, słodkie „Pipe Dreams”. Coś nowego i świeżego w twórczości kanadyjskiej wokalistki. 66. Frankie Rose Trouble Amerykańska wokalistka zapowiadała premierę swojej nowej płyty „Cage Tropical”, wydając singiel, który z tymi tropikami niewiele ma wspólnego. Dla mnie „Trouble” brzmi nieco… kosmicznie. Cały kawałek chyba najlepiej podsumować można słowami: Goldfrapp znaleźli piosenkę z sesji nagraniowej do inspirowanego 80′s „Head First”, podrasowali ją na sci-fi modłę i podmienili głos na bardziej rozmarzony. 65. Bishop Briggs Wild Horses Bishop Briggs w „Wild Horses” trzyma swój głos na wodzy, zaczynając śpiewać w towarzystwie gitary akustycznej. Postawienie na prostotę nie byłoby jednak w jej stylu, i już po chwili kawałek się rozkręca, prowadząc nas do refrenu – lirycznie prostego i mało pomysłowego, ale za to opartego na zabawnym, ciekawym, plumkającym hooku. 64. Benjamin Clementine One Awkward Fish Tajemnicze „One Awkward Fish” kojarzy mi się – za sprawą swojej nerwowej, mrocznej zaaranżowanej na gitarę basową melodii – z albumem „Blackstar” Davida Bowiego. W piosence przede wszystkim czarują wokale: zarówno smutne Benjamine’a, jak i kościelnego chóru. Sprawiają, że mimo swojego rockowego wydźwięku, utwór jest podniosły i majestatyczny. 63. The xx Lips Nie bez przyczyny głośno było w 2017 roku o muzycznym powrocie brytyjskiego tria The xx. Twórczość zespołu ewoluowała, choć o wielkiej rewolucji nie ma mowy. Piosenki utrzymane są w podobnym klimacie, ale więcej w nich ozdobników. Moim ulubionym momentem „I See You” jest tajemnicze „Lips”, wzbogacone przez formację o zapożyczenia z chóralnego, przywodzącego na myśl czasy średniowiecza (!) „Just (After Song of Songs)”. 62. Chelsea Wolfe Spun Wybranie odpowiedniej piosenki na openera płyty to niełatwe zadanie. Chelsea Wolfe wyszła z tego zadania obronną ręką. „Spun” sprawia, że od razu zanurzamy się w jej chłodnym, mrocznym świecie. Jest to złowieszcza kompozycja, w której zmęczony, nieco senny głos artystki wybija się na pierwszy plan ponad ciężkie gitary. 61. Goldfrapp Systemagic Tej piosenki nie da się nie lubić. „Systemagic” szybko wpada w ucho, będąc bardzo zmysłowym kawałkiem o dwóch ważnych atrybutach postaci słodkich wokaliz Alison i glamowego błysku kojarzącego mi się z erą „Black Cherry”. No i ta tytułowa gra słów! Wisienka na silver eye’owym torciku. 60. Father John Misty Two Wildly Different Perspectives Father John Misty nigdy nie unikał w swoich utworach rozprawiania o polityce i społecznych problemach. Najbardziej przekonuje mnie jednak w prostym, ale efektownym “Two Wildly Different Perspectives”, w którym zestawia ze sobą dwa różne punkty widzenia – konserwatywne i liberalne. Wyjątkowo nie opowiada się za żadną ze stron, dodając tylko either way some blood is shed thanks to our cooperation on both sides. 59. Mount Eerie Seaweed Z takich płyt jak “A Crow Looked at Me” ciężko wybrać jeden, wyróżniający się utwór. Wybrałam jednak “Seaweed”, bo brzmi najbardziej ponuro i szaro. You have been dead eleven days śpiewa artysta o śmierci swojej żony, zauważając w dalszej części, jak szybko potrafią zacierać się w pamięci niektóre detale o ukochanej osobie. 58. Alt-J In Cold Blood Pool, summer, summer, pool, pool summer takie słowa często padają w “In Cold Blood” brytyjskich nerdów z Alt-J. Może i sam numer (będący porywającą mieszanką indietroniki i psychodelicznego rocka) jest mało wakacyjny, ale za to jak mało który od chłopaków wpada w ucho. 57. Thundercat A Fan’s Mail (Tron Song Suite II) Zastanawialiście się kiedyś, jak to jest być… kotem? Swoje własne rozmyślania amerykański wokalista i muzyk Thundercat przekuł w utwór “A Fan’s Mail (Tron Song Suite II)” – nagranie bardzo milusie i odprężające. I, co mnie zawsze rozwalało najbardziej, bogate w dźwięki miauczącego kotka. Urocze. 56. Wangel Together You really toke my breath. Now you’re in my life zaczyna swój utwór “Together” duński wokalista Peter Wangel, a ja mogłabym odwrócić te słowa i skierować je do artysty, dziękując mu za dobry album. Jego ozdobą jest właśnie ta kompozycja, niemalże pozbawiona melodii i tworzona przez lekko złowrogie, surowe, podkręcone komputerowymi zabawkami wokale. 55. Vince Staples Homage Na nowym albumie amerykańskiego rapera każda kompozycja brzmi, jakby stworzona została do rozkręcenia sztywnej imprezy. Idealnie sprawdza się do tego zadania chociażby “Homage” – świeże, interesujące nagranie o może zbyt prostym i banalnym (these hoes won’t hold me back powtarzane wielokrotnie) refrenie, ale smakowitym tanecznym rytmie. 54. King Krule The Ooz Przed chwilą polecałam jego dynamiczny utwór “Half Man Half Shark”, by teraz zachwycić się czymś zupełnie innym. Tytułowe nagranie z najnowszej płyty artysty jest kompozycją melancholijną i klimatyczną. Is there anybody out there? zawodzi King Krule w swoim pięknym, emocjonalnym hymnie dla wszystkich, którzy czują się samotni. 53. Algiers Death March Amerykańska alt-rockowa grupa Algiers zaprasza słuchaczy do dołączenia do wspólnego marszu przeciwko systemowi. A to wszystko w rytm ognistych, niemalże plemiennych dźwięków (wzbogaconych małą nutką klimatów synth) połączonych z natchnionym, soulowym głosem Franklina Fishera. 52. Nick Murphy x KAYTRANADA Your Time W końcu przyszła pora na duet, który ciekawił mnie, od dłuższego czasu znajdując się gdzieś w sferze moich marzeń. Tak, Nick Murphy i KAYTRANADA. Ich wspólna piosenka „Your Time” jest moim ulubionym momentem nowej epki Nicka. Niezwykle podoba mi się wykonanie tej kompozycji – z początku powściągliwe, w dalszej części mocniejsze i silniejsze wokale towarzyszą szorstkiej, ciemnej elektronice i prostej, konkretnej perkusji. 51. Snoh Aalegra Time Album “Feels” wokalistki o szwedzko-perskich korzeniach pełen jest odniesień do minionych dekad (szczególnie moich ulubionych lat 90.). W zaaranżowanej na pianino balladzie “Time” Snoh brzmi trochę jak Mariah Carey, a sama piosenka uchodzić by mogła za drugą część “The Wind”, bo podobnie jak ona opowiada o śmierci bliskiej osoby.
30. Czesław Niemen – Dziwny jest ten świat [muz i sł: C. Niemen; 1967]Czesław Niemen otrzymał nagrodę przewodniczącego Komitetu do Spraw Radia i Telewizji za walory ideowe tekstu tej piosenki. Konieczność docenienia niezwykłego utworu, absolutnego novum, jeśli chodzi o dokonania rodzimych artystów, przybrała jednak dość zawoalowaną formę. Uniwersalne znaczenie liryków zgodnie z wyjaśnieniami autora nie odnosiło się do krytyki „zgniłego kapitalizmu” czy też wojny w Wietnamie. Jednak szokujące, zaangażowane wykonanie „Dziwnego świata” podczas opolskiego festiwalu w 1967 roku usiłowano wpisać w kontekst polityczny. Długowłosy, nietypowo ubrany, krzyczący facet, blisko pół wieku temu musiał wywoływać konsternację. Dziś być może trudno to sobie wyobrazić, ale ówcześni decydenci, dbający o „jakość” kultury stanęli przed nie lada wzywaniem mierząc się z odbiorem dzieła Niemena. Z perspektywy czasu „Dziwny jest ten świat”, wyprzedzający o kilka lat „Imagine” Lennona, pozostał niezwykłym protest songiem, przesłaniem dla człowieka od artysty bardziej aniżeli deklaracją aktywisty politycznego czy zaangażowanego ideowca. Także muzycznie, formuła hymnu zaczynającego się od podniosłego wstępu, nie uległa upływowi czasu. Ośmielę się stwierdzić, że utwór zestarzał się o wiele lepiej niż będący jego inspiracją „It’s A Man’s Man’s Man’s World” Jamesa Browna. Stał się legendarną i sztandarową pozycją w repertuarze kontestatora z zabużańskim akcentem i chyba tylko stołecznym słuchaczom sentymentalny wydźwięk „Snu o Warszawie” wydaje się bliższy od ponadczasowego przekazu tej piosenki. (Witek Wierzchowski) Posłuchaj >> Podobało się? Posłuchaj również: Czesław Niemen – Strange Is This World 29. Dwa Plus Jeden – Balet rąk [muz: J. Kruk; sł: J. Skubikowski; 1985]Nie potrafię zrozumieć, jak ten utwór powstał i jakie były etapy całego procesu twórczego. Jest to maksymalnie chaotyczne, niepokojąco brudne, pozlepiane z mnogości zupełnie przypadkowych składników, hybrydowe monstrum. Jednak na koniec, po psychodelicznych krzykach Elżbiety Dmoch i wzruszających mimo wszystko refrenach Janusza Kruka zostajemy brutalnie wyrzuceni na brzeg. Po najbardziej chorej jeździe, na jaką zabrali nas Dwa Plus Jeden, utwór raptownie się urywa i nie wiadomo, co tu właściwie zaszło i jak się z tego pozbierać. Już na samym starcie, dźwiękiem nieczystym, blaszanym uderza przesterowana, remizowa przygrywka dęta, sugerującą jakiś koszmarny bal z horroru. Szybko dołącza się prosta synthowa perkusja i przestrojony, zarzynany na każdej nucie bas – te instrumenty zostaną już z nami do końca „Baletu rąk”. Samotnie błądząca trąbka i subtelne meandrowanie kilku ledwie zauważalnych akordów gitary wprowadzają we wspomniane zgrzyty nieco melancholii, ale są tylko smutną przepowiednią kompletnego szaleństwa, które kilka sekund później ogarnia tę kompozycję na dobre. Cymbałki umieszczone w zupełnie innej, mniej retrofuturystycznej bajce, oferowałyby wizję wygodnych, piaszczystych skojarzeń z wakacyjną tropicaną. Tutaj tworzą mocno groteskowy, upiornie danse-macabre’owy efekt. Szczególnie kiedy Elżbieta Dmoch zaczyna swoją mroczną, enigmatyczną opowieść słowami gdy kciuk idzie w dół, stopniowo pogrążając się w szamańskim szaleństwie, ledwie słyszalnych pomrukach i dzikich krzykach. Grozy dopełnia fakt, że za cholerę nie wiadomo, o czym Dmoch tak naprawdę śpiewa. To właśnie ta nasza niewiedza w zetknięciu z wiedzą absolutną narratorki każe myśleć, że skoro ona jest tak bardzo przejęta, to my też powinniśmy (Palce na ustach mówią o tym że / Nie, to nie pierwszy raz) – wiadomo, że największy strach budzi to, czego nie rozumiemy. Nigdy wcześniej ani później Elżbieta Dmoch nie zdzierała sobie gardła na tak obłąkańczych frazach. (I to się zdarza co jakiś czas...!). Trudno też określić, co tak naprawdę pełni tu rolę zwrotki, refrenu i mostka. Sam tekst jest doskonałym uzupełnieniem muzycznych wariacji enigmatycznych. Może się wydawać, że po kilku wersach powstaje w naszej świadomości jakiś tam mglisty obraz świata przedstawionego, ale po paru taktach licho bierze cały sens i rozwiewa te trawiaste przywidzenia (Zapałka w palcach od podmuchu drży). Silnie impresyjna liryka rzuca nas w coraz to inne realia, właśnie kiedy zaczynamy orientować się w onirycznym chaosie. Można dojść do wniosku, że schizofreniczne wojaże są strzępami czyichś osobistych, poszarpanych wspomnień, do których zrozumienia nie mamy po prostu klucza, a których w sensowną całość nie jest już w stanie posklejać nawet ten sam wyniszczony, osłabiony umysł, który je zrodził. I co dopiero kiedy nie ma już nic!? Dlatego też bardzo łatwo jest kupić autentyczność tego lo-fi-owego brudu, z noirowych, papadance’owskich plaż zalanych ropą naftową i tysiącami śniętych ryb rzuconych na brzeg. Tropikalne elementy wcale nie są kojące, kreują raczej wizje narkotycznych podróży po nieznanym lądzie, przy ogniskach dzikich ludzi i ich pierwotnych obrzędach. Widmowy wokal Kruka jest tu głosem rozsądku i pozostałością ładu, ostatnim punktem styku z rzeczywistością, przebijającą się jeszcze wątłymi promieniami światła (Blask stu tysięcy słońc) w pogrążonym w ciemnościach umyśle. Jednak towarzyszące mu klawisze rodem ze „Small Town Boy” są na tyle złowieszcze, że wynik walki staje się łatwy do przewidzenia. Rozsądek przegrywa z chaosem, a utwór raptownie się kończy. Pamiętam, że kiedyś uparcie szukaliśmy z Pawłem Sajewiczem tego utworu w lepszej jakości, sądząc, że to po prostu skandaliczny brak troski o dorobek kultury narodowej jest winien za nieczyste, powykrzywiane dźwięki. Byliśmy w błędzie, bo „Balet rąk” nie zasługuje na lepszą jakość. Właśnie tak ma brzmieć. (Mateusz Błaszczyk) Posłuchaj >> Podobało się? Posłuchaj również: Papa Dance – W 40 dni dookoła świata Kombi – Nie ma zysku 28. Grzegorz z Ciechowa – Piejo kury, piejo [prod: G. Ciechowski; muz i sł: ludowe; 1996]Dużo zła wyrządził Ciechowski tym utworem Polsce, dużo też uczynił dobra. Osoby związane z etnografią i polską muzyką ludową zarzucały mu kradzież, bezczelną popularyzację i desakrację wartości, które były święte dla pierwotnych twórców tych piosenek, na podstawie których lider Republiki osadzał je w nowej rzeczywistości. Według wielu z nich ta niszowa muzyka powinna najwyraźniej pozostać na zawsze powoli rozsypującym się skansenem, znikającym w końcu ze świadomości Polaków. Nie zgadzał się z tym Ciechowski, mimo późniejszych wątpliwości, ogarniających go ze względu na reakcje niektórych muzyków ludowych na jego mariaż (czy raczej mezalians) ponowoczesności i kultury bardzo niskiej z przysłowiowym kołem gospodyń wiejskich. Trafnie jednak porównywał etnografów do smoków pilnujących swoich skarbów przed wszystkimi – jeśli ludowość jest dla nich faktycznie tak ważna, to dlaczego nie pokażą jej światu? Komercyjny sukces albumu „ojDADAna” ujawnił ogromne łaknienie Polaków na kulturę wiejską, muzykę folkową czy po prostu biesiadne elementy w popularnej muzyce. Ta nisza na rynku błyskawicznie zaczęła się zapełniać. Dwa lata po ukazaniu się najbardziej odważnego i karkołomnego wydawnictwa Ciechowskiego pojawił się folkowy festiwal „Nowa Tradycja”, na którym drugą nagrodę zgarnęła Kapela Ze Wsi Warszawa, a ich debiutanckie i jakże ważne „Hop sa sa” wyszło parę miesięcy później. W tym samym roku powstały też Brathanki i Golec uOrkiestra, a wkrótce potem „Kayah & Bregović”. Dziś zresztą widać wyraźnie piętno, jakie odcisnął na polskiej świadomości muzycznej Ciechowski, choćby w związku z piosenką na Euro 2012, wokół której koncentrują się podobne emocje, co szesnaście lat temu przy technokurnikowym hicie wiejskiego i miejskiego dansfloru, „Piejo kury, piejo”. Najbliżej jednak do numerów z „ojDADAna” jest warszawskiej Kapeli – ze względu na jakość kompozycji, nowoczesne brzmienie i niesamowite bogactwo zastosowanych środków artystycznych. Aczkolwiek nie cechuje ich tak silne poczucie humoru i dystans do własnej twórczości, które słychać w tłustym techno i pokracznym wykonawstwie anonimowego Murzyna rapującego w eurodance’owym stylu i niesprecyzowanym bliżej dialekcie czy języku. A przecież w „Piejo kury, piejo” pojawiają się też riffy w stylu Roberta Frippa, kubańskie dźwięki pianina czy fleciki (halo, Kayah!). Ten niemal progresywny, prawie całkiem pozbawiony tekstu utwór osiągnął w końcu sukces komercyjny i zyskał nieśmiertelność, co jednoznacznie świadczy o geniuszu Ciechowskiego. Przy okazji okazało się, że na ludowości można nieźle zarobić. (Mateusz Błaszczyk) Posłuchaj >> 27. Obywatel – Nie pytaj o Polskę [muz i sł: G. Ciechowski; 1988]Jeśli jest jakaś rodzima XX-wieczna narracja kulturowa, z którą po czasie w ogóle da się wejść w dialog, to – niezależnie od tego czy mówimy o filmowcach, pisarzach czy muzykach – na ogół snuli ją ludzie, trzymający się z dala od kwestii państwa, narodu, polskości etc. W tym kontekście Grzegorz Ciechowski pozostaje wyjątkiem. Niekoniecznie dlatego, że na wysokości omawianego numeru wpisał się obiema rękami w wątek narodowy i to wpisał udanie. Przecież cały pomysł na Republikę opierał się na opowieściach o losie – tu cytat z Wikipedii – jednostki w odhumanizowanym społeczeństwie, a więc co tu dużo mówić – w PRL-u. Tylko że Ciechowski, podobnie jak jego zachodni odpowiednik, David Byrne, był portrecistą, a nie wulgarnym pejzażystą-dyletantem w rodzaju swoich następców z Krzysztofem Grabowskim na czele. I w efekcie zarówno muzycznie, jak i tekstowo bliżej było Republice do Talking Heads niż jakichkolwiek zaangażowanych społecznie-narodowo rodzimych kapel w rodzaju Strachów na lachy. Faktycznie jednak „Nie pytaj o Polskę” jest w dorobku Ciechowskiego bez precedensu, bo tak bezpośrednio – jak sama nazwa wskazuje – się jeszcze do tematu nie zabierał. I owszem, ten tekst jest hasłowy, ale nie jest to hasłowość sztandarowa. Poza tym GC całą tę dosadność zneutralizował odrealnioną, zmechanizowaną poetyką kompozycji, którą osiągnął zarówno poprzez umiejętny dobór środków wyrazu (studio jako instrument), jak i współpracowników (jazzmani Tomasz Stańko i Wojciech Karolak, post-punkowiec John Porter czy Rafał Paczkowski, niedawny producent robotycznej Anny Jurksztowicz). Tak więc w tym wypadku wszystko to, czego Ciechowski nie mówił w tekstach, dopowiadała muzyka. I choć adresatem jego gorzkiego listu miłosnego była tytułowa zbiorowość, nadawcą wciąż pozostawała udręczona jednostka. (Łukasz Błaszczyk) Posłuchaj >> Podobało się? Posłuchaj również: Kult – Polska Maanam – Krakowski spleen 26. Kombi – Leniwe sny [muz: S. Łosowski; sł: A. Sawicka-Furgo; 1980]Wiadomo, że Kombi = Sławomir Łosowski. Rzut oka na fragmenty starych koncertów grupy z jednym „i” każe mi myśleć o jego liderze jako jakimś Wielkim Elektroniku (w sumie to jest z nim z wykształcenia), który zza morza konsolet, ze swojego klawiszowego centrum dowodzenia dyryguje całym przedstawieniem. Ciągle trzyma kapelę w ryzach, a rękę na pulsie. W końcu zawsze otoczony był najnowocześniejszym sprzętem, a i wiedział co się gra na świecie. Sprawność operacyjna szła u niego w parze z niezwykłą muzyczną wyobraźnią i swoistą lekkością pisania chwytliwych, acz wcale nie tak prostych motywów. Wielką cnotą Kombi były nieoczywiste niuanse, rozwiązania ryzykowne na papierze, a jednak – kuriozalnie efektywne. Tu na przykład Łosowski umieszcza kompozycję z obszaru – jakby nie było – mrągowskiego country w wyrafinowanym syntetycznym sztafażu. Grając na miliardzie keyboardów tworzy gęsty rozmarzony pejzaż i, jakby jeszcze było mu zbyt leniwie, dorzuca vocoder dublujący w refrenie słowa Skawy. Ekspresja wokalna tegoż to osobna historia. Niemal pozbawiony barwy, rachityczny, ale dziwnie świadomy i pewny siebie wokal tylko potęguje osobliwą wytworność utworu. Skawiński bez żenady bierze górki, co w połączeniu z jego misiowatą aparycją mogło w tamtych czasach co najmniej konsternować. Takie właśnie było to nasze Kombi. Niepokojąca galeria postaci z jednej strony, ale i grupa muzycznych zawodowców nie do zabicia z drugiej. Królowie życia. (Jędrzej Szymanowski) Posłuchaj >> Podobało się? Posłuchaj również: Bank – Ciągle ktoś mówi coś Wrak – Wspomnienie
Home Muzyka i FilmJaka to Piosenka? zapytał(a) o 20:25 Refren w stylu "Aio aja ija ija ija ajio ajo" BŁAGAM ! Jaki tytuł? Cześć, szukam piosenki, z której znam tylko charakterystyczny moment, a raczej śpiew w stylu "Aio aja ija ija ija ajio ajo". Głupie, wiem, ale nie wiem jak inaczej to napisać:) PROSZĘ O POMOC ! Jest śpiewna tylko przez facetów :) nie jest nowa, raczej stara Odpowiedzi Dean odpowiedział(a) o 20:30 Queen - Living on my own ? [LINK]Tam jest coś podobnego w refrenie Sueño odpowiedział(a) o 21:11 Pitbull & Marc Anthony - Rain Over Me :) ? Uważasz, że ktoś się myli? lub
piosenka w refrenie no no no no 2017